Julię Marcell znam, lubię i śledzę jej twórczość od kilku lat. Jej najnowszy krążek „Sentiments” kupiłam w ciemno. I kiedy chciałam włączyć ją wieczorem tak w tle do robienia codziennych rzeczy, usłyszałam pierwsze jej dźwięki i kompletnie odpłynęłam. Rzadko się zdarza, żeby dźwięki od pierwszego przesłuchania tak bardzo trafiały prosto do serca, a teksty piosenek tak bardzo poruszały duszę. Po koncercie Julii w klubie Lizard King w Toruniu, który odbył się 27.11.2014, spodziewałam się wiele. A jak człowiek spodziewa się wiele, to łatwo się rozczarować. Faktycznie, moje przewidywania rozminęły się z rzeczywistością – ten koncert był milion razy lepszy, niż byłam w stanie sobie przed nim wyobrazić!! Energia, klasa, radość, profesjonalizm, piękno, delikatność, wybuchowość… tego wszystkiego można było doświadczyć na tym wyjątkowym spotkaniu z Julią. Energetyczne „Manners”, nowa wersja „Echo”, moje ulubione „Twelve”, poruszająca „Piggy Blonde”, szalona „Cincina” i powalający „Superman” (ten numer na żywo pobił wszystko, brawo! Odpłynęłam gdzieś do innego świata). Mam nadzieję, że choć część przeżywanych przeze mnie na koncercie emocji dostarczy fotorelacja z niego.
Julia Marcell, Lizard King Toruń, 27.11.2014, fot. Angelika Plich / AngelaPlichFoto.pl